Z dr Zenonem Waldemarem Dudkiem rozmawia Przemek Berg.
Przemek Berg: Czy można mówić o czymś takim jak egotyzm ludzi starszych?
Zenon Waldemar Dudek: Tak. On wynika z braku udanego przejścia w połowie życia ze stanu sztywnej władzy ego nad całą osobowością do stanu bardziej integralnej świadomości osobistych wad i zalet, wzlotów i upadków. Kiedy ego danej osoby kostnieje, jej myśli, opinie i decyzje są nawykami i schematami o zawężonej i mało elastycznej strukturze poznawczej. Człowiek przywiązany do ego staje się więźniem swej przeszłości, bywa uparty i egocentryczny, narzucający swoją wolę innym trochę jak dziecko, a w sytuacji konfliktu jest złośliwy lub podejrzliwy. Ego wyolbrzymia swoją rangę lub kompetencje, jednocześnie przyjmuje zawężoną perspektywę poznawczą. W nietypowych i nowych dla niego sytuacjach działa raczej destrukcyjnie bądź autodestrukcyjnie, a nie konstruktywnie.
Na czym ten przełom dokładnie polega, jak przebiega?
W procesie kumulowania się świadomych doświadczeń z okresu dorosłego – rozpoczynającym się umownie między 35. a 40. rokiem – następuje podsumowanie dotychczasowej ewolucji ego w wymiarze osobistym, rodzinnym, zawodowym. W tym podsumowaniu ego rozpoznaje zmienne i niekiedy wewnętrznie sprzeczne doświadczenia: sukcesy i porażki, osobiste zalety i wady, zrealizowane potrzeby i znaczące frustracje. Jeśli powodzenie, sukcesy i satysfakcja dotyczą wąskiej dziedziny, na przykład sukcesu finansowego czy naukowego, podsumowanie ukazuje inne sfery życia jako poważnie zaniedbane, a nawet budzące niepokój, smutek, cierpienie i inne koszty niematerialne. Sfery w nie najlepszym stanie działają na ego jak każdy deficyt – mobilizują do rozwoju świadomości, naprawy obszarów zaniedbanych i wypracowania nowych umiejętności albo usztywniają stare nawyki bądź wytwarzają postawy rezygnacyjne, unikowe. Zdarza się, że deficyt jest trudny do nadrobienia: ciało zaczyna niedomagać, dają znać o sobie choroby zależne od wyczerpującego, nerwowego stylu życia, rozpada się związek, dzieci zaczynają wieść niezależne, dorosłe życie, a rodzic w ogóle nie jest na to przygotowany. W takim przełomowym okresie świadomość rejestruje często bolesny w skutkach kryzys – emocjonalny, egzystencjalny, materialny, zdrowotny, społeczny. Można go rozwiązać tylko w jeden sposób: za centrum swoich działań, przeżyć obrać nie własne ego, lecz pełny obraz własnej rzeczywistości psychicznej. Wymaga to konsekwentnego przejścia z myślenia egocentrycznego, specjalistycznego, fragmentarycznego do myślenia alterocentrycznego, holistycznego, integrującego różne, także skrajne, doświadczenia osobiste. Warto zauważyć, że zajęcie się sferą dotychczas deficytową może być nie tylko wartościową, ale także przyjemną, odmładzającą i uzdrawiającą czynnością. Przykładem są kochające i szczęśliwe babcie, które nie miały ani serca, ani czasu dla swoich dzieci. Lepiej późno niż wcale – dotyczy to każdej dziedziny życia.
Carl Gustav Jung mówił, że ci, którzy w drugiej połowie życia chcą „jechać na ego”, raczej daleko nie zajadą. To, co działało w pierwszej połowie życia, nie musi zadziałać w drugiej.
Jak się ci „jadący na ego” zachowują?
Mamy egotyków intelektualnych – skrupulantów, cyników wywyższających intelekt, którzy wszystko tłumaczą wyłącznie racjonalnie. Nie rozumieją i dewaluują ludzi, którzy są emocjonalni czy chaotyczni albo lubią fantazjować. Deprecjonują inne typy ego w przeświadczeniu, że tylko ich zimna, ścisła optyka jest najlepszą lub wręcz jedyną akceptowalną. Dla nich intelekt jest źródłem ocen, reguł i dogmatów, nawet w odniesieniu do płaczu dziecka (jest „głupie”, „udaje” lub „szantażuje”) czy sfery sztuki bądź religii (artyści to „nieroby”, religia to „oszustwo”). Każdy subiektywny punkt widzenia jest niepoprawny, a artystyczne widzenie świata to fanaberia.
Istnieją także egotycy emocjonalni – uczuciowi, nastrojowi, relacyjni i sentymentalni. Większość ich działań jest nasycona zaangażowaniem i entuzjazmem, ale są przy tym nieobiektywni. Myślą, że inni powinni lubić i nienawidzić te same rzeczy i sprawy, co oni. I dziwią się, jeśli ktoś od nich oczekuje racjonalności. Nie potrafią wypracować odpowiedniego dystansu do swoich przeżyć, myśli i działań, gdyż emocje dominują u nich nad rozumem. Przykładem takiej postawy są matki dorosłych dzieci, które „kochają” je wciąż tak samo, gdy miały 5 czy 10 lat. Niektóre z tego typu kobiet gnuśnieją w drugiej połowie życia, ponieważ z pasją oddają się oglądaniu seriali „o miłości, dzieciach i szczęściu”. Zaprzestały rozwoju własnego, za to z dużym zaangażowaniem podglądają życie innych, całkowicie fikcyjnych wyidealizowanych postaci.
Są też egotycy zmysłowi, którzy nie rozwijają ani sfery logicznej, ani sfery przeżyć subiektywnych. Mają wąską perspektywę świadomości swoich emocji i myśli, za to w zamian muszą bez przerwy coś robić, oglądać telewizję, jeść, rozmawiać przez telefon, krzyczeć, plotkować, uprawiać seks, wtrącać się w życie innych, aby dostarczyć sobie wrażeń. Opiekują się psami, sprzątają, gotują, pielęgnują ogródek, ale brakuje im świadomej relacji z ludźmi i z sobą. Nie współżyją i nie prowadzą dialogu z innymi ani intelektualnie, ani emocjonalnie. Realizują się wyłącznie w konkretnych materialnych sytuacjach bez uruchamiania refleksji. Niekiedy żyją wspomnieniami, często porażkami i krzywdami lub marzeniami, które odtwarzają w tej samej wersji jak z płyty, tylko po to, aby je odtworzyć, a nie przeżyć lub zrozumieć. Kontrola zmysłowa sprowadza się do tego, że dzieci czy wnuki muszą być zadbane i wszystko wokół uporządkowane do granic absurdu. Liczy się więc tylko to, co odbierają i przetwarzają zmysły.
Dużo tego...
U dorosłych formują się inne, być może rzadsze, rodzaje egocentryzmu i egotyzmu. Na przykład typ intuicyjny. Przejawiają tę skłonność ludzie uduchowieni, często fanatyczni, uwiedzeni przez sprawy uniwersalne. Poświęcają się oni infantylnemu zainteresowaniu wiarą w zaświaty, fluidy, wibracje, duchy, kosmitów. Wykazują religijne oddanie modnym i mglistym teoriom czy sekciarskim cudownym rewelacjom z kręgu filozofii New Age czy modnych nowoczesnych mitów. Ze zdziwieniem, a niekiedy w poczuciu wyższości, stwierdzają, że inni nie dostrzegają wpływu tego typu zjawisk na ich życie i świat.
Można mówić o egotykach introwertywnych – ludziach zamkniętych, sztywnych, uciekających od innych w izolację i swoje utarte nawyki. Bywa, że są zupełnie zdziwaczali, niepodatni na sugestie z otoczenia. Są też egotycy ekstrawertywni, wokół których cały czas coś musi się dziać – zajmują ich przyjęcia, telefony, spotkania, nowe sytuacje. Pragną codziennego kontaktu ze wszystkimi i mają cały świat na nasłuchu. W ten sposób notorycznie uciekają od siebie. Generalnie – tak zawężone i sztywne ego w drugiej fazie życia sprawia, że człowiek staje się więźniem samego siebie i innym utrudnia życie. Każda różnica zdań odnośnie do zaspokojenia potrzeb i zamierzeń staje się powodem frustracji, nieporozumienia, izolacji lub wrogości.
Dziś seniorzy są dla reszty świata przezroczyści. Ich życie stanowi społeczne tabu. Czy te egotyzmy nie są formą obrony?
Oczywiście, żyjemy w czasach, w których ze względu na przyspieszenie cywilizacyjne dorośli ludzie przestają być autorytetami, ponieważ młodzi w wielu aspektach wyprzedzają ich już na progu życia. Nie chcą słuchać osób doświadczonych, ponieważ ich wiedza nie pasuje do epoki. Prawie nie widzą więc starości, nie wiedzą nawet, kiedy ona następuje. Panuje przekonanie, że starzy są emocjonalni i subiektywni, a młodzi racjonalni i obiektywni. Te dwa światy nawet się nie dotykają.
Ale przecież będzie coraz więcej ludzi starych.
I coraz więcej ludzi zaburzonych psychicznie, nieradzących sobie ze sobą. Pierwsza faza życia polega na tym, by poznać siebie i opanować trochę świat, druga – by radzić sobie na równi i ze sobą, i ze światem oraz stworzyć sensowną równowagę psychiczną poprzez wyrównanie deficytów, które u każdego są inne. A teraz wielu ludzi radzi sobie trochę ze światem, lecz ze sobą już nie. Żyjemy w czasach deficytu samopoznania, co powoduje nasilenie zjawiska egotyzmu oraz infantylizmu. Cały proces rozwoju psychicznego od dziecka do starości opisuje w książce Cykl życia izraelski analityk Erel Shalit. Prognozy WHO są jasne: w połowie tego wieku na pierwszym miejscu schorzeń na świecie znajdą się choroby psychiczne. Czyli zaburzenia funkcjonowania mózgu, emocji, wyobraźni, myślenia, zachowania. Na dalszy plan schodzą choroby kardiologiczne. Ale Jung twierdził, że wszystkie procesy kulturowe, gdy stają się powszechne i przekraczają fazę krytyczną, uruchamiają procesy kompensacyjne. Może więc młodzi będą się stawać szybciej mądrzy w takim znaczeniu, w jakim mówimy dzisiaj o mądrości osób starszych.
Czy można dać w związku z tym jakieś rady ludziom starszym?
Moje doświadczenie terapeutyczne jest następujące: jeśli człowiek czegoś nie używał i nie rozwijał, to znajduje się to w nas w fazie pierwotnej, zalążkowej, infantylnej, która może być rozwinięta. Druga połowa życia nie jest katorgą, lecz kolejną szansą, ale nie na rozwój ego, lecz w stronę pełni. Jeśli ktoś zaryzykuje spotkanie z nierozwiniętą częścią siebie, to ona mu się odwdzięczy. Tak jak dziecko, o które rodzic dba, a ono odpłaca się własnym rozwojem. Najważniejsze jest poszerzenie perspektywy, zwrócenie uwagi na to, co zostało w życiu pominięte, zaniedbane. Jedni potrzebują powrócić do marzeń, a inni do całkowicie banalnych rzeczy. Chodzi o dostarczenie mózgowi nowych bodźców, które obronią przed złą skostniałą starością. Mówiąc najprościej: intelektualista niech się zainteresuje malowaniem, muzyką, podróżami lub pracą na działce, a artysta niech zacznie majsterkować lub czytać popularnonaukowe książki. Muzyk niech się weźmie za sport, a sportowiec niech poświęci się sztuce. To w gruncie rzeczy jest proste, ale wszystkie proste rozwiązania realizują się, kiedy mają oparcie w mądrości. Życie u swych podstaw też jest proste, tylko ludzie sami je sobie i innym komplikują. Kierując się wąską perspektywą spojrzenia, myślenia i działania. Kto jest największym wrogiem rozwoju w drugiej fazie życia? Ich własne ego, gdy się upiera, że jest panaceum. A ono jest tylko strukturą psychiczną, która ma człowieka przeprowadzić z dzieciństwa do drugiej połowy życia.
Czyli na starość powinni zrezygnować z ego?
Wychodzić poza nie. Ego nawet już zbudowane, doświadczone, racjonalne i świadome jest jednak niezdolne do dokonania syntezy życia w różnych wymiarach. W praktyce oznacza to, że trzeba wielokrotnie zaczynać od zera. I znamy liczne przypadki poważnej zmiany w dorosłym życiu nawet ludzi, którzy wyspecjalizowali się w jakiejś dziedzinie, nawet odnoszący duże sukcesy. Nagle zmienili oni swoje zainteresowania: inżynierowie stają się pisarzami, artyści – działaczami społecznymi i tak dalej. Ta świadoma rezygnacja z dominacji ego, otworzenie się na to, co było dotąd zaniedbane i zalążkowe, pozwala osiągać ogromną satysfakcję. Ponieważ zaczyna się dziać na nowym polu od początku, świeże przeżycie jest bardziej doświadczeniem dziecka lub twórcy, a nie znudzonego egoisty. Nie zmienia to faktu, że można dalej kontynuować pole opanowane przez ego, czyli sferę dotychczasowego komfortu. Jednak rozbudowa ego w obszarach dotąd zaniedbanych może dawać świeżość i młodość. I taki stan nazywamy psychicznym odrodzeniem. Druga połowa życia powinna więc być obszarem odwróconym – nie ego ma być centrum, lecz to, co wokół niego i poza nim. Dopiero to szersze doświadczenie daje poczucie rzeczywistej pełni.
I to ma być recepta na dobrą starość?
Podam przykład botaniczny. Czy pan wie, jak się uprawia bambus? Nie tak jak ryż, którego sadzonki umieszcza się w płytkiej wodzie. Sadzonki bambusa przykrywa się dość grubą warstwą ziemi, w której żyją one dłuższy czas, ukorzeniają się powoli, są niejako uśpione, ale kiedy w końcu pędy dotkną powierzchni ziemi, wystrzeliwują ku górze w zdumiewającym tempie. To metafora dzieci, które wciąż są w każdym człowieku, także dorosłym i starym. Wprawdzie głęboko schowane, żyją pod powierzchnią psychicznego życia, w nieświadomości. Należy je obudzić. Tak, to może być recepta na starość. Obudzić w sobie wewnętrzne dziecko.
Mówił pan, że młodzi nie dostrzegają w starszych mistrzów, ale może starych mędrców wcale nie ma tak wielu...
...domyślam się pytania. Tak, brakuje ideału starego mędrca i uważam, że jest ich raczej niewielu, ponieważ przestali przystawać do młodszego świata i pełnić rolę autorytetu. Cóż, myślę, że w naszych czasach, gdy wielu przechodzi bardzo szybko ścieżkę dojrzewania i dorastania, coraz częściej mędrcami będą się stawali ludzie stosunkowo młodzi. Ich starość będzie jednak lepsza, gdyż każdy ma dostęp nie tylko do pokładów wewnętrznego dziecka, ale także do archetypu wewnętrznego starca, senexa, o czym mówi dobitnie autor wspomnianej książki Cykl życia.
***
Rozmówca jest psychiatrą, psychoterapeutą, twórcą programu rozwoju osobistego „Linia życia”. Redaktor naczelny interdyscyplinarnego pisma „ALBO albo”. Zajmuje się kulturowymi aspektami psychoterapii, psychologią kultury, psychologią przywództwa. Autor wielu książek, m.in. Jungowska psychologia marzeń sennych, Psychologia mitów greckich i Psychoza czy opętanie. Prowadzi mentoring i szkolenia dla liderów.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Ja My Oni «Do czego nam ego»” z 14 maja 2018 roku; Ego dla bliskich; s. 71. Oryginalny tytuł tekstu: Faza pełni.
Przedruk tekstu dzięki uprzejmości Redakcji.
Dodatkowe informacje
"Jak nie popaść w starczy egotyzm", z dr Zenonem Waldemarem Dudkiem rozmawia Przemek Berg, przedruk z programu spektaklu "Słoneczni chłopcy", wyd. Och-Teatr 2021