Och-Teatr od lat prezentujący szlachetną rozrywkę. Nie ma tu miejsca na eksperymenty formalne. Artyści grają dla widza przyzwyczajonego do aktorstwa na wysokim poziomie. Prezentują na scenie dowcip i swobodę. Grają z wdziękiem, wyczuciem i rozwagą. „Ożenek” w reżyserii debiutującego w tej roli Janusza Gajosa spełnił ich oczekiwania.
Nie znałam reżysera Gajosa, ale znałam Gajosa-aktora i dlatego podejrzewałam, że dla jego wizji przedstawienia najważniejsze będą dwie rzeczy: słowo i rytm. Janusz Gajos wybiera oszczędne środki wyrazu. „On najlepiej gra, nie grając nic” - jak kiedyś powiedział o mistrzu interpretacji Krzysztof Kieślowski. Aktor dąży do perfekcji w każdym najdrobniejszym szczególe. Ponadto posiada niebywałą intuicję. Skomplikowane stany emocjonalne postaci potrafi zagrać szybko i bez użycia jednego słowa, gdy tymczasem innym aktorom zajmuje to na scenie lub planie filmowym długie kwadranse.
Ponadto sam grał w „Ożenku” z 1995 roku postać Koczkariewa. Rozumie mądrość tekstu rosyjskiego dramaturga i klasyka komedii sprzed lat. Czuje wagę jego słów, docenia psychologiczną prawdę postaci. Był więc do roli reżysera tekstu Gogola naprawdę dobrze przygotowany.
Wydawałoby się, że tekst ten nieco już „trąci myszką”, ale dzięki inteligentnej interpretacji i dynamicznej grze aktorów, nadal śmieszył i zmuszał do refleksji. Aktorzy w inscenizacji Gajosa grali naturalnie, lekko, wydobywając jednocześnie wszystkie ukryte sensy w zabawnych dialogach. Paweł Domagała jako Podkolesin – rozczochrany i bezradnie drepczący na bosaka po swoim salonie, budził zrozumienie i sympatię. Chciał się ożenić, powiedzieć całemu światu, że ma taki zamiar, a jednocześnie panicznie się bał zmiany w poukładanym, kawalerskim życiu. Jego wybranka Agafia Tichonowna - Julia Wyszyńska także bardzo chciała go poślubić i tak podnieść swój status społeczny, ale jednocześnie wstydziła się swoich pragnień. Oboje pragnęli, aby to ktoś inny zdecydował o ich losie, podjął za nich decyzję. Stąd rola swatki- Fiokły Iwanowny -zabawnej i świetnie czującej rytm dialogów Gogola Krystyny Tkacz oraz przyjaciela Podkolesina- Koczkariewa. W tej roli wystąpił rewelacyjny, chwilami szarżujący na scenie Krzysztof Dracz. Dracz dostał od reżysera rolę - marzenie. Czuł się na scenie bardzo swobodnie. Kłamstwa, przytyki i złośliwości padały z jego ust jak pociski. Nie zawsze celnie, ale zawsze z równą siłą i determinacją strzelał słowami pełnymi sarkazmu na prawo i lewo. Siłą przekazu dorównywał mu Andrzej Konopka- Żewakin, którego sceniczna żywiołowość od razu pobudziła do reakcji warszawską publiczność. Jak często się to niestety zdarza, nieoczekiwanie zadzwonił czyjś telefon i Konopka od razu wplótł komentarz dotyczący braku kultury w tekst swoich wypowiedzi o niechcianym sąsiedztwie. Gromkie brawa zagłuszyły na chwilę jego słowa, ale po minucie znów wróciło skupienie na słowach i grze tego świetnego aktora, a także mistrza scenicznej improwizacji. Krzysztof Stelmaszczyk - Jajecznica także dorównywał im w tempie i intensywności gry. W scenach zbiorowych, gdy wraz z Anuczkinem (Sławomir Pacek) walczyli o względy Agafii, wszyscy czworo prezentowali wysoki poziom aktorskiego rzemiosła. A także takt, nikt bowiem nie przesadzał ani na chwilę, nie wychodził z dobrze skrojonej przez reżysera koncepcji granej postaci. Dyskretna, prawie niezauważalna reżyseria sprawiła, że aktorom zostawiono sporo swobody. Widz ani na chwilę nie tracił kontaktu z akcją na scenie. Oszczędna scenografia, dobre kostiumy i fryzury oraz charakteryzacja pomogły aktorom w budowaniu roli. Barwnych, dobrze znanych z wcześniejszych inscenizacji i nieco przerysowanych, jak to w komedii obyczajowej bywa, postaci. Inteligencja aktorów zaś sprawiła, że mimo kostiumów z epoki grali oni nowocześnie, bez zbędnej gestykulacji.
Dobrze zagrana komedia to sztuka nie lada. Najtrudniej jest rozśmieszyć, by nie przesadzić, ale pobudzić widza do głębszej refleksji. Rozmyślań na temat uroków samotności i trudności bycia w relacji, której się jednocześnie tak bardzo pragnie. Śmiejemy się przecież sami z siebie, jak tego chciał sam Mikołaj Gogol. Gdy odnajdujemy na scenie swoje wady, słabości i niezaspokojone tęsknoty. Marzenia o wielkiej i wiecznej miłości. A bywa przecież i tak, że obiekt naszych pragnień nieoczekiwanie czmychnie nam sprzed nosa i wyskoczy oknem. Serdecznie polecam spektakl w reżyserii Janusza Gajosa.
Z niecierpliwością czekam na jego kolejne role i przedstawienia.
Źródło: https://polonia.tvp.pl/60016338/gogol-wedlug-janusza-gajosa-czyli-ozenek-w-ochteatrze
Dodatkowe informacje
Magda Kuydowicz, TVP Polonia, 5 maja 2022