Najbardziej to zaskoczyła mnie Krystyna Janda, nie sądziłem bowiem, że zdecyduje się pokazać na komercyjnych bądź co bądź deskach TAKIE przedstawienie.
Artystyczne, bajkowe, pełne znaczeń, nie stawiające kropki nad i, wycyzelowane, niełatwe paradoksalnie w odbiorze, i ostatecznie - wcale nieśmieszne, a wręcz dojmująco smutne - jeśli się tak bardziej zastanowić. Czy złaknieni gogolowego śmiechu widzowie zapełnią niemałą przecież salę Ochu?
To, że Kowalow zgubił nos to jedno. Ale że on, ten nos, śmie mieć lepsze i pełniejsze życie niż jego właściciel? To dopiero skandal! I ten wątek mocniej akcentuje Janusz Wiśniewski, wciąż jednak pamiętając, że nowela Gogola jest również cudowną satyrą na uzależnienie od władzy, także tej malutkiej. I ten biedny beznosy Kowalow jest zupełnie nikim i w dojmującym dialogu prosi nos o powrót...
Spektakl jest zagrany koncertowo. W tę półtoragodzinną podróż po XIX-wiecznym Petersburgu zabierają nas fantastyczni aktorzy, od Piotra Cyrwusa, przez obdarzoną nieprawdopodobną vis comica Kiksę Kołodziejczyk po debiutującego w Ochu w wymagającej roli Nosa - Michała Barczaka. Do tego świetna muzyka Jerzego Satanowskiego i choreografia Emila Wesołowskiego.
Bardzo dobry spektakl.