Koncert na czterech aktorów i psa Temat ludzi, którzy po śmierci trafiają do zaświatów i tam przeżywają swoje nowe perypetie, jest już nieco ograny i oklepany. Oczywiście nic nie jest w stanie przebić ostatnich minut ,,Sensu życia według Monty Pythona”, który kanon przedstawiania tej tragikomicznej sytuacji niejako ustanowił, ale podchwytywanie tego motywu było inspiracją dla wielu twórców sztuki na całym świecie. Na scenie Och-teatru Maria Seweryn w swoim debiucie reżyserskim zrobiła całkiem udaną komedię, korzystając z tekstu Jerzego Andrzeja Masłowskiego. Oczywiście, humor niejednokrotnie opiera się na znanych skądinąd dowcipach, ale aktorsko całość trzyma bardzo przyzwoitypoziom. Pierwsze skrzypce gra Viola Arlak, kreując postać pewnej siebie, zawadiackiej kobiety, w młodości molestowanej przez ojca. Bohaterkę Pauliny Holtz łączy tajemnicza więź z Aniołem Arkiem (Krzysztof Pluskota), to nimfomanka, której brak ojca rekompensowała domowa dyktatura matki. Z kolei Małgorzata Bogdańska (ta, która grała niedawno Jakieś Inne Baby w ,,Babach…” Koterskiego) coraz wyraźniej umacnia swoją pozycję aktorską, bawiąc się w rolę już niemłodej, znerwicowanej starej panny. Nie ma w spektaklu jakichś rozbudowanych ról, ale postacie nie nudzą, co jak na dobrą komedię jest walorem nie bez znaczenia. Seweryn rozumie swoje kobiece bohaterki, ale nie pozwala, by całość nabierała jakiejś szczególnej ciężkości. To w sumie dobrze, zważywszy, że to debiut, i jak na pierwsze zrealizowane widowisko efekt jest całkiem zadowalający. Fragmenty schodzące w dramatyzm są błyskawicznie kontrapunktowane gagami. Finał tylko wydaje się być dość niejednoznaczny. Jedynie pies Karol jest tutaj szczęśliwy. Aż chce się powiedzieć za Fiszem: ,,A jeśli w niebie szemrane jury sądzi kto ma talent / to ja do nieba nie chce wcale / ja tu zostaję!”. Szymon Spichalski |