Raz do roku manekiny urządzają sobie bal. Choć krytykują ludzi, zazdroszczą im możliwości ruchu. Gdy wśród nich pojawia się prawdziwy człowiek, pozbawiają go głowy, która wędruje na kark jednego z manekinów. Tb monstrum (Maciej Stuhr) idzie na bal, gdzie nikt z uczestników nie dostrzega w nim niczego dziwnego.
Dramat z 1931 r. zaskakująco wytrzymał próbę czasu. W "Ochu" najlepiej wybrzmiewają żarty z kondycji ludzkiej (marnej) i prztyczki pod adresem polityków (marnych), jest też sporo farsowego qui pro quo. Ciekawe, jak by ten tekst odczytał ktoś z bardziej zbuntowanego pokolenia reżyserów. W końcu związki zawodowe chodzące na pasku polityka, a ten - na pasku finansjery dają niezgorsze pole do interpretacji.
http://www.e-teatr.pl/pl/artykuly/260117.html