Idealne przedstawienie na lato przygotowane w Och-Teatrze. Ale po wakacjach również będą na nie waliły tłumy. W roli tytułowej - Zbigniew Zamachowski. Rezerwujcie bilety. Warto!
Wakacyjna przerwa teatralna nie dotyczy scen Krystyny Jandy - one grają całe lato. Mało tego, że grają, to jeszcze przygotowują nam widzom niespodzianki w postaci świetnych premier! W ubiegłym roku była to czarna komedia „Kto nas odwiedzi” brawurowo zagrana przez Jadwigę Jankowską-Cieślak i Jana Peszka. W tym roku, w przeddzień rocznicy zabójstwa arcyksięcia Ferdynanda, Och-Teatr przygotował premierę przedstawienia o przygodach dzielnego wojaka Szwejka. Dla starszego pokolenia powieść Haška to lektura kultowa, młodsze pokolenie – pewnie jej nie czytało. Ale na przedstawieniu, w mistrzowskiej reżyserii Andrzeja Domalika wszyscy: i starzy, i młodzi będą bawić się wspaniale. Bo co by nie powiedzieć o tekście Jarosława Haška, to warto podkreślić, że choć od wydania historii o Szwejku minęło 105 lat, (a od wydania pierwszego polskiego przekładu Pawła Hulki-Laskowskiego –86 lat) powieść ciągle jest aktualna i nadal bawi.
Historia opowiedziana w teatrze to zaledwie mały wyimek przygód dobrodusznego, momentami rubasznego wojaka. I już się cieszę. Bo może niebawem zobaczymy, w tymże teatrze, ciąg dalszy jego losów.
Na razie bawmy się tym, co mamy! W postać Szwejka wciela się Zbigniew Zamachowski, aktor doświadczony, znany z wielu wspaniałych ról teatralnych i filmowych, wprost wymarzony odtwórca roli haszkowskiego wojaka. Ale nie tylko on zapracował na sukces tego przedstawienia. Każda postać została obsadzona nie tylko bardzo trafnie, aktorzy i jedna aktorka dają prawdziwy popis swoich warsztatowych umiejętności. Ich role to prawdziwe perły. I nie ma w tym nawet odrobiny przesady. I tylko możemy domyślać się i zazdrościć, że nie dane było nam widzom zobaczyć, co działo się w Och-Teatrze podczas pracy nad przedstawieniem, to lepienie postaci, tworzenie sytuacji scenicznych! To musiała być zabawa!
Zaczynające się w westybulu teatru przedstawienie wraz rozwojem akcji i kolejnych scen – nabiera tempa i rumieńców. Pierwsi pojawiają się gazeciarze (ciekawe debiuty, bardzo dobrze rokujący studenci warszawskiej AT - Marcin Bubółka i Henryk Simon) informują nas o zabójstwie arcyksięcia Ferdynanda. A Szwejk trafia do cyrkułu za obrażenie majestatu cesarza Franciszka Józefa. „Muchy obsrywały portret cesarza, więc wyniosłem go na strych”, opowiada panu Radcy (w tej roli wyważony, zdystansowany Michał Zieliński). Ale gdy wojak trafia na badania psychiatryczne – studenci grający lekarzy po prostu porywają publiczność. I napięcie nadal rośnie. Do historii przejdą sceny z Kapelanem Katzem w wykonaniu Krzysztofa Dracza. Bo zagrać pijaka, to może nie jest wielkie wyzwanie, ale zagrać duszpasterza-pijaka nie obrażając nikogo to prawdziwe wyzwanie. Krzysztof Dracz z powodzeniem balansuje na cienkiej linie zachowując równowagę między komizmem słowno-sytuacyjnym, a karykaturalnym podejściem do swojej postaci. Zaraz po nim do zawodów o aktorską maestrię staje Mirosław Kropielnicki ( aktor poznańskiego Teatru Nowego, często goszczący u Jandy). Jego rola Porucznika Lukasza nadaje się do oddzielnej analizy. Zachwyca finezja ruchów i rewelacyjny taniec z fotelem – osobne brawa dla Leszka Bzdyla za ruch sceniczny w przedstawieniu. Porucznik Lukasz Kropielnickiego to ciekawe studium ciasności umysłowej i ślepego poddania się regulaminowi wojskowemu. Moja ulubiona scena to ubierania pana porucznika w mundur! Ten niewolnik musztry i kobiet zleca Szwejkowi, który jest jego ordynansem, opiekę nad pewna damą. Piękna Kate ( w tej roli aktorka Teatru Narodowego w Warszawie Milena Suszyńska), gdy już zagnie parol na Szwejku i przystąpi do ataku – widownia wprost szaleje. A sceny tete a tete między dwojgiem mimowolnych kochanków przejdą do historii teatru polskiego w ogóle. Taniec Kate i Szwejka z jednoczesnym pozbawianiem się części garderoby, miłosne zapasy, gdzie zachowane zostały umiar, dobry smak, komizm i elegancja ruchu ( brawo, brawo, brawo Aktorzy! Brawo, brawo, brawo Leszek Bzdyl!) to prawdziwe mistrzostwo. Wirtuozeria i maestria.
Wszystkim artystom „zamieszanym” w powstanie tego przedstawienia - gratuluję! Dobra robota, Panie i Panowie.