"Maria Callas. Master Class" w Och-Teatrze to powrót Krystyny Jandy po 10-letniej przerwie do spektaklu, który z powodzeniem był już pokazywany w Teatrze Powszechnym.
Autorem sztuki (oryginalny tytuł - "Master Class") jest amerykański dramaturg i scenarzysta Terrence McNally.Premiera odbyła się w 1995 r. w Philadelphia Theatre Company. Spektakl był później grany w wielu miastach. Na scenie jednego z paryskich teatrów wyreżyserował go Roman Polański.
Inspiracją dla McNally'ego były kursy mistrzowskie, które w nowojorskiej Julliard School of Music prowadziła w 1971 r. Maria Callas. Światowy sukces sztuki był dla autora zaskoczeniem. Wielkim magnesem londyńskiego przedstawienia, podobnie jak wcześniej broadwayowskiego, była gwiazda światowego teatru muzycznego Patti LuPone w roli Marii Callas.
Krystyna Janda: Tęskniłam za Nią
Polska premiera przygotowana przez Andrzeja Domalika odbyła się 16 września 1997 r. w warszawskim Teatrze Powszechnym. Janda, grająca Callas, zebrała entuzjastyczne recenzje. Roman Pawłowski z "Gazety Wyborczej" napisał: "To repertuarowy pewniak i trzeba się nieźle natrudzić, żeby taką okazję zmarnować. Krystyna Janda nie tylko jej nie zmarnowała, ale sięgnęła wyżej. Zagrała Callas, jakby ta rola była napisana specjalnie dla niej".
Od premiery w Warszawie minęło kilkanaście lat. W tym czasie Krystyna Janda założyła dwa prywatne teatry: Teatr Polonia i Och-Teatr. To na deskach tego drugiego 3 września odbyła się premiera spektaklu "Maria Callas. Master Class". Przedstawienie, do którego aktorka powróciła po 10-letniej przerwie, znów wyreżyserował Andrzej Domalik, dziś dyrektor Teatru Ateneum.
Spektakl był jednym z największych hitów Teatru Powszechnego. Zagrano go ponad 200 razy, także na wyjazdach, zawsze przy pełnej widowni. "Z rolą Callas żegnałam się specjalnie. Tak trudno było mi się z Nią rozstawać. Tak była dla mnie ważna. Jeszcze Ją grałam, a już za Nią tęskniłam"- napisała w 2006 r. Janda. Aktorka pierwotnie nie chciała reaktywować spektaklu, żeby "nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki". W końcu, po namowie widzów, uległa.
Na wyjątkowość spektaklu w Och-Teatrze wpływa kilka czynników. Przede wszystkim miejsce. Scena w Ochu umiejscowiona jest pomiędzy dwiema widowniami, co sprawia, że aktorzy muszą grać tak, aby widzowie po obu stronach mieli poczucie, że gra się dla nich. Po drugie obsada - Krystynie Jandzie towarzyszą zawodowi śpiewacy operowi, którzy z sali dawnego kina Ochotainterpretacjami arii przenoszą nas do sal wielkich teatrów operowych.
Sam na sam z Callas
Po trzecie i najważniejsze - tekst McNally'ego. Widzowie biorą udział w mistrzowskich lekcjach prowadzonych przez apodyktyczną primadonnę stulecia. Na scenie pierwszy pojawia się akompaniator Emmanuel Weinstock (w tej roli kompozytor i pianista Mateusz Dębski) - skromny i pogodny pracownik uczelni, gotowy, by służyć gwieździe. Po chwili widzowie słyszą trzaśnięcie drzwiami i na scenę energicznym krokiem wchodzi Callas - pewna siebie, nieuznającą konkurencji, apodyktyczna kobieta. I rozpoczyna pracę ze studentami, których nazywa ofiarami. Najpierw w bezwzględny sposób obchodzi się z Sophie de Palmą (w premierowej obsadzie wystąpiła Agnieszka Adamczak). Dziewczyna usiłuje zaprezentować primadonnie arię "Ah, non credea mirati" Aminy z "Lunatyczki" Belliniego. Callas przerywa jej już na pierwszym "Ah". Doprowadza dziewczynę do płaczu. Później jest równie okrutna wobec Sharon Graham (Jolanta Wagner) i tenora Anthony'ego Candolino (Rafał Bartmiński). Patetyczną, momentami bardzo napiętą atmosferę stworzoną przez Callas rozluźnia pojawiający się co jakiś czas nieporadny pracownik techniczny (Michał Zieliński).
150-minutowy spektakl w Och-Teatrze ma też dwa momenty, w których gaśnie światło i zostajemy sam na sam z Krystyną Jandą - Marią Callas, która wsłuchując się we własne arie z finału "Lunatyczki" i "Macbetha" Verdiego, w melodramatycznych monologach przybliża nas do swojego pełnego walki, samotności i niespełnionej miłości życia.
Spektakl "Maria Callas. Master Class" to lekcja profesjonalizmu i najlepsze przedstawienie w repertuarze teatrów Jandy i dowód na to, że jest ona dla polskiej kultury tym, kim dla światowej opery była Maria Callas. Zjawiskiem.
Inspiracją dla McNally'ego były kursy mistrzowskie, które w nowojorskiej Julliard School of Music prowadziła w 1971 r. Maria Callas. Światowy sukces sztuki był dla autora zaskoczeniem. Wielkim magnesem londyńskiego przedstawienia, podobnie jak wcześniej broadwayowskiego, była gwiazda światowego teatru muzycznego Patti LuPone w roli Marii Callas.
Krystyna Janda: Tęskniłam za Nią
Polska premiera przygotowana przez Andrzeja Domalika odbyła się 16 września 1997 r. w warszawskim Teatrze Powszechnym. Janda, grająca Callas, zebrała entuzjastyczne recenzje. Roman Pawłowski z "Gazety Wyborczej" napisał: "To repertuarowy pewniak i trzeba się nieźle natrudzić, żeby taką okazję zmarnować. Krystyna Janda nie tylko jej nie zmarnowała, ale sięgnęła wyżej. Zagrała Callas, jakby ta rola była napisana specjalnie dla niej".
Od premiery w Warszawie minęło kilkanaście lat. W tym czasie Krystyna Janda założyła dwa prywatne teatry: Teatr Polonia i Och-Teatr. To na deskach tego drugiego 3 września odbyła się premiera spektaklu "Maria Callas. Master Class". Przedstawienie, do którego aktorka powróciła po 10-letniej przerwie, znów wyreżyserował Andrzej Domalik, dziś dyrektor Teatru Ateneum.
Spektakl był jednym z największych hitów Teatru Powszechnego. Zagrano go ponad 200 razy, także na wyjazdach, zawsze przy pełnej widowni. "Z rolą Callas żegnałam się specjalnie. Tak trudno było mi się z Nią rozstawać. Tak była dla mnie ważna. Jeszcze Ją grałam, a już za Nią tęskniłam"- napisała w 2006 r. Janda. Aktorka pierwotnie nie chciała reaktywować spektaklu, żeby "nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki". W końcu, po namowie widzów, uległa.
Na wyjątkowość spektaklu w Och-Teatrze wpływa kilka czynników. Przede wszystkim miejsce. Scena w Ochu umiejscowiona jest pomiędzy dwiema widowniami, co sprawia, że aktorzy muszą grać tak, aby widzowie po obu stronach mieli poczucie, że gra się dla nich. Po drugie obsada - Krystynie Jandzie towarzyszą zawodowi śpiewacy operowi, którzy z sali dawnego kina Ochotainterpretacjami arii przenoszą nas do sal wielkich teatrów operowych.
Sam na sam z Callas
Po trzecie i najważniejsze - tekst McNally'ego. Widzowie biorą udział w mistrzowskich lekcjach prowadzonych przez apodyktyczną primadonnę stulecia. Na scenie pierwszy pojawia się akompaniator Emmanuel Weinstock (w tej roli kompozytor i pianista Mateusz Dębski) - skromny i pogodny pracownik uczelni, gotowy, by służyć gwieździe. Po chwili widzowie słyszą trzaśnięcie drzwiami i na scenę energicznym krokiem wchodzi Callas - pewna siebie, nieuznającą konkurencji, apodyktyczna kobieta. I rozpoczyna pracę ze studentami, których nazywa ofiarami. Najpierw w bezwzględny sposób obchodzi się z Sophie de Palmą (w premierowej obsadzie wystąpiła Agnieszka Adamczak). Dziewczyna usiłuje zaprezentować primadonnie arię "Ah, non credea mirati" Aminy z "Lunatyczki" Belliniego. Callas przerywa jej już na pierwszym "Ah". Doprowadza dziewczynę do płaczu. Później jest równie okrutna wobec Sharon Graham (Jolanta Wagner) i tenora Anthony'ego Candolino (Rafał Bartmiński). Patetyczną, momentami bardzo napiętą atmosferę stworzoną przez Callas rozluźnia pojawiający się co jakiś czas nieporadny pracownik techniczny (Michał Zieliński).
150-minutowy spektakl w Och-Teatrze ma też dwa momenty, w których gaśnie światło i zostajemy sam na sam z Krystyną Jandą - Marią Callas, która wsłuchując się we własne arie z finału "Lunatyczki" i "Macbetha" Verdiego, w melodramatycznych monologach przybliża nas do swojego pełnego walki, samotności i niespełnionej miłości życia.
Spektakl "Maria Callas. Master Class" to lekcja profesjonalizmu i najlepsze przedstawienie w repertuarze teatrów Jandy i dowód na to, że jest ona dla polskiej kultury tym, kim dla światowej opery była Maria Callas. Zjawiskiem.